Dzień 18
18.08.2005
Czwartek
Start: 9:30

Burza oczywiście była, ale rano już jest spokojnie, choć raczej chłodno. Otaczają nas nieduże, łagodne góry - całkiem ładny widok w porannym słońcu przebijającym przez chmury.



W Le Caylar mamy dłuższy postój - odkrywamy ciekawą średniowieczną część miasta z kamiennymi schodkami prowadzącymi na wzgórze z kościołem.
Droga cały czas prowadzi trochę pod górę, dojeżdżamy na wysokość mniej więcej 900mnpm i zjeżdżamy do Nant. Coraz częściej zza chmur zaczyna wychodzić słońce i robi się coraz cieplej. Przez pewien czas mamy świetny widok na malutką miejscowość dziwnie umiejscowioną na szczycie skały - cała w szarej tonacji.



Tutaj odjeżdżamy od głównej drogi, by wąziutką drogą wspiąć się gęstymi serpentynami przyklejonymi do zbocza góry aż do miejscowości Revens znajdującej się na wysokości 970mnpm (a zrobiło się mocno ciepło, więc nie jest łatwo). Tutaj robimy z Maćkiem pieszą wycieczkę do menhira, o którym informują znaki. Menhir okazuje się być byle jaki, nie taki porządny jak w komiksach z Asterixem :)



Zosia w tym czasie umiera na asfalcie, ale załatwia nam sok u jakichś miłych ludzi, z którymi przez pewien czas rozmawiamy. Mieszkają tu na wakacje i opiekują się lokalnym bezdomnym kotem bez oka.
Atlas "Marco Polo" dosyć mocno nas oszukuje - zaznacza przełęcze 600mnpm, podczas gdy droga momentami osiąga nawet 1000mnpm, o czym mapa nie raczy wspomnieć... W ten sposób nie wjeżdżając na żadną dużą przełęcz, ćwiczymy sobie podjazdy w dużych ilościach. Z Revens mamy dosyć fajny zjazd, potem podjazd na skrzyżowanie znajdujące się na wysokości 1035mnpm. Stąd jest niesamowity zjazd do Meyrueis (Zosia zjeżdża stylem pasodowolnym, ja ścigam się z Harleyami :)), gdzie robimy postój na bagietki. Dalej czeka nas oczywiście kolejny podjazd, a jakżeby inaczej. Na szczęście z niesamowitymi widokami na szeroki kenion w dole. No i słońce już tak nie grzeje, bo godzina późniejsza. W końcu dojeżdżamy do najwyższego punktu trasy (995mnpm), a kenion znika nam z pola widzenia. Po przejechaniu niedużego kawałka ukazują nam się stepy niczym prosto z Mongolii - suche i bezkresne.



Zaczynamy zjazd w kierunku St. Enimie i decydujemy się na nocleg "na gospodarza" na pierwszym podwórku w Caussignac. Bardzo mili ludzie - dostajemy kilkunastoletnie czerwone wino :)

Dystans: 94.97km
Czas jazdy: 5:58:30
Prędkość średnia: 15.89km/h
Prędkość max: 52 km/h

Poprzedni < > Następny


Prawa autorskie zdjęć i tekstu zastrzeżone: Marek Ślusarczyk © 2001-2099